Półwysep Beara i Bar MacCarthy’ego

 

W ostatnich latach jedną z najbardziej popularnych książek promujących Irlandię, a zwłaszcza West Cork była książka Pete’a MacCarthy’ego pt. „Bar MacCarthy’ego”. Autor szuka swoich korzeni irlandzkich i dociera do Cork, szuka ich głębiej i trafia na Półwysep Beara gdzie znajduje się coraz bliżej źródeł. Trafia wreszcie do tytułowego Baru MacCarthy’ego. Znakomicie napisana książka ukazała się jakiś czas temu i po polsku, zdecydowanie polecam!

No ale do rzeczy. Zafascynowała mnie wędrówka autora i postanowiłem nieco faktów sprawdzić. Półwysep Beara w zasadzie dzielony jest przez dwa hrabstwa, część północno zachodnia należy do Co.Kerry a pozostała do Cork. Górzysty charakter powoduje, że nie ma tu zbyt wielu możliwości uprawy ziemi. Pozostaje jedynie rybołówstwo oraz hodowla, no i ostatnio turystyka.

Ring of Beara, znacznie mniej znany niż jego północny konkurent Ring of Kerry, jest piękny! Ta bardzo widokowa trasa wiedzie wąskimi drogami w północnej części, znakomicie dają sobie radę samochody oraz rowerzyści, o podróżowaniu autokarem w całym wymiarze trasy można zapomnieć. Na półwysep dostać się można z dwóch wypadowych miejscowości, obu znanych kurortów (tak można je określić) turystycznych z Kenmare na północy oraz Glengarriff na południu. Najważniejszym ośrodkiem na półwyspie jest Casteltownbere zwane też Berehaven. Właśnie w Castletownbere warto założyć bazę wypadową na kilkudniowy pobyt, np. na weekend. Liczne pensjonaty czekają na chętnych wiele z nich jest naprawdę ładnie położonych (polecam Sea Breeze, super miejsce i warunki!). Samo miasteczko to ważny port rybacki jeden z bardziej istotnych w Irlandii, leży nad Zatoka Bantry.

Chyba najbardziej urokliwą trasą jest podróż z Castletownbere na zachód, tam gdzie się kończy droga, a mianowicie do wyspy Dursey. Stały ląd z wyspa łączy jedyna w Irlandii kolejka linowa tzw. Cable Cap.

Podróż nad cieśniną to niezapomniane wrażenie, w wagoniku mieści się jedynie 6 osób, a instrukcja mówi, że przed turystami pierwszeństwo mają mieszkańcy wyspy (około 10 osób!) oraz towary i zwierzęta tubylców, a dopiero później turyści. Warto upewnić się co do godziny ewentualnego powrotu bo można zostać odciętym na wyspie. Kolejka kursuje do południa oraz po godzinie 14. Dalsza podróż trasą Ring of Beara wiedzie już wąskimi drogami na północy półwyspu, wiele urokliwych zatoczek, puste górzyste przestrzenie i karkołomnie kręte drogi to coś wspaniałego! W miejscowości Lauragh warto skręcić w boczną droga i przeciąć półwysep ponownie na południe – droga prowadzi przez Healy Pass, przełęcz nazwaną imieniem jednego z przywódców Wolnego Państwa Irlandzkiego, Tima Healy’ego, który urodził się w niedalekim Bantry. Trasa jest piękna, a zjazd z przełęczy w kierunku południowym to seria serpentyn. Przełęcz oddziela dwa pasma górskie z lewej Caha Mountains a z prawej Slieve Miskish. Góry są niezłe do wędrówki wyznaczono trasy tzw. Beara Walk, jednak należy pamiętać o szybkiej zmianie pogody w tym rejonie i dobrze się przygotować! Warto wspomnieć, iż same szlaki piesze mają 208 km a rowerowe 138 km, tak więc Beara dba o aktywnych turystów!

Bazując w Casteltownbere można też udać się na krótszą nieco wycieczkę, do leżącego w pobliżu Dunboy Castle, ruiny zamku z XVII w. są na niewielkim wzniesieniu nad zatoką, niewiele z nich zostało, a o doniosłości tego miejsca mówią wmurowane w ruiny tablice. Położenie, nieco romantyczne, wynagradza spacer. Po drodze do zamku mija się wielki plac budowy. Wygląda to tak jakby budowano…zamek! Faktycznie były to ruiny rezydencji rodziny Puxley’ów, powstałej w XIX wieku mieszanki pseudo zamku francuskiego oraz włoskiej willi-rezydencji. Rodzina wzbogaciła się na wydobyciu miedzi nieopodal w Allihies i mieszkała tutaj do 1921 r. W trakcie wojny o niepodległość zamek został zniszczony. Obecnie trwa budowa super nowoczesnego hotelu z sześcioma gwiazdkami!!! Inną alternatywną wycieczką może być skok na jeden dzień, albo pół, na leżącą naprzeciwko Castletownbere wyspę Bere. Kursuje regularnie prom z przystani w miasteczku. Wyspa jest miła i choć dość monotonna to proponuje wspinaczkę na tzw. Mass Rock, na której znajduje się krzyż, wieczorem ładnie podświetlony. Było to miejsce gdzie katolicy modlili się w czasach dominacji protestanckiej, kiedy nie mogli korzystać z kościołów.

No dobrze, ale co z barem! Otóż, jak łatwo się domyśleć, w Casteltownbere jest dużo pubów jak i w całej Irlandii. Przy głównym placu miasteczka, ograniczonym z jednej strony przez port znajdują się przynajmniej trzy godne polecenia (nie wspominam o innych!) O’Shea’s, O’Donoghue’s i właśnie wspomniany już MacCarthy’s Bar! Taki sam jak na okładce książki, trochę zgrzebny w środku, jednak stouta leją dobrego. Nad barem, jak się ktoś lepiej przyjrzy znajdzie i akcent polski. Wszystko tak jak opisał Pete MacCarthy.

Tylko Jego jakoś brakuje przed pubem.

Zmarł w tym roku, daleko od swojej Irlandii…

Więcej informacji o Półwyspie Beara i zakwaterowaniu można znaleźć:
www.bearatourism.com
www.discoverireland.ie
www.seabreez.com

Krzysztof Schramm