Pitaval irlandzki czyli występki,
zbrodnie i wyjęci spod prawa w Irlandii

 

Zawsze świat występku, morderstw, napadów i ludzi wyjętych spod prawa lub nazywanych czasem „ludźmi gościńca” rzucał tajemniczy urok. Oczywiście porządny obywatel zawsze potępiał przestępstwo i gardził ludźmi półświatka, ale z drugiej strony to fascynowało i nadal fascynuje. Wystarczy zerknąć na ogromną popularność filmów kryminalnych czy sensacyjnych. Ciekawą rzeczą jest, iż wielu bandytów zostało gloryfikowanych w opinii publicznej stając się bohaterami ludowymi, ot taki na przykład Janosik czy Robin Hood. Obaj rabowali nie tylko bogatych ale i biednych jak wynika z różnych przekazów, ale w tradycji ludowej zostaje tylko pokazana ich bandycka działalność wobec bogatych i to jeszcze błogosławiona przez prosty lud! A na przykład piraci? Przecież to byli normalni bandyci morscy, a ile o nich to wspaniałych opowieści, ile ich gloryfikacji wśród młodych chłopców, którzy masowo chcą być piratem. Kiedy, gdziekolwiek na świecie, odwiedzamy jakieś miejsce, zwiedzamy zabytek zawsze podnosi nam adrenalinę opowieść o zbrodni, jaka miała miejsce czy też fakt dotknięcia narzędzia zbrodni przyprawia o gęsią skórkę.

Irlandia pełna jest opowieści o wydarzeniach dramatycznych i mrożących krew w żyłach. Sięgając wstecz znaleźć można kilka ciekawych przypadków, barwnych i do dziś opiewanych w tradycji irlandzkiej.

Słynna piratka Grace O’Malley
Przypadek Grace O’Malley jest jednym z najbardziej barwnych w pitavalu irlandzkim. Ta kobieta pirat, Gminne Ni Mháille urodził się około 1530 r. a zmarła około 1603, znana jest przede wszystkim pod angielskim nazwiskiem Grace O’Malley. Jej sława była wielka, nazywano ją szumnie „Królową Morza z Connacht”. Warto wspomnieć, iż istnieje ponad dziesięć zapisów jej imienia i nazwiska zarówno w języku irlandzkim jak i angielskim, a wspomnieć o tym warto, gdyż ostatnimi laty doczekała się swojej bardzo wnikliwej biografii pióra Anne Chambers, którą w tym miejscu warto polecić. Kim jednak była owa bezwzględna kobieta? Pochodziła z potężnego irlandzkiego rodu O’Malley’ów, była córką Eoghana Dubhdara, przywódcy klany. Jej ród kontrolował znaczne tereny w południowo zachodniej części Mayo. Klan zajmował się w tamtym czasie bardzo dochodowym nakładaniem podatków na wszystkich rybaków, którzy łowili na ich wybrzeżu, niezależnie skąd pochodzili. Jak opowiadają legendy o młodości Grace, kiedy jej ojciec zorganizował wyprawę handlową do Hiszpanii, mała Grace chciała bardzo płynąc z nim. Ojciec jednak odmówił dowodząc, iż długiej jej włosy wplątać się mogą w liny na statku i doprowadzić do nieszczęścia. Grace nie namyślając się długo obcięła włosy na krótko stawiając na swoim, popłynęła z ojcem, wtedy zyskała przezwisko ‘Łysej Grace”, gdyż kobiety zwykły nosić długie a nie ścięte „na chłopaka” włosy. W młodości zamieszkiwała w siedzibie rodu na Clark Island, prawdopodobnie była dość dobrze wykształcona, w co czasem trudno uwierzyć. Wiadomo, iż podczas jej słynnego spotkania z królową Elżbietą I w Londynie w 1593 r. rozmawiała z nią po…łacinie! Prawdopodobnie znała także angielski, hiszpański, szkocki i francuski, no i oczywiście ojczysty irlandzki. Zgodnie z tradycją dawnej Irlandii dość wcześnie wyszła za mąż, bo już w 1546 r. a wiec mając około 16 lat! Jej mężem został Dónal O’Flacherty z równie wpływowego klanu, który miał duże szanse na przejecie kontroli nad całą dzisiejszą Connemarą. Grace miała z nim trójkę dzieci; Owena, miłego i łagodnego najstarszego syna, który został zamordowany we własnym zamku bo był zbyt łatwowierny; córkę Margaret, która była wielkim rozczarowaniem matki, gdyż była „zbyt kobieca”, wolała życie domowe, rodzić dzieci i prowadzić dom a nie rządzić, jak jej matka!; oraz syna Murrougha, który z kolei był, porywczy i władczy jak ojciec, a przy tym uważał że miejsce kobiety jest w kuchni i łóżku a nie u władzy, był seksistą ewidentnie żyjącym w kompleksie matki. Był on prawdopodobnie zamieszany w morderstwo swego starszego brata co spowodowało, iż Grace przysięgła do końca życia nie odezwać się do niego słowem, przysięgi dotrzymała. Po śmierci Dónala w bitwie Grace przyłączyła do swoich rodowych ziem także zamek znany dziś jako Hen’s Castle na jeziorze Lough Corrid, natomiast po śmierci męża Grace wróciła na rodzinną Clark Island. W 1567 r. wyszła ponownie za mąż za Richarda Burke zwanego Żelaznym Ryszardem. Powszechnie uważa się, iż Grace kierowała się w tym małżeństwie chęcią powiększenia posiadanych ziem, zwłaszcza położonych na wybrzeżu zamków kontrolujących wiele zatok i zatoczek, które mogłyby być bardzo interesujące jako miejsce ukrycia piratów! Ślub został zawarty zgodnie z Prawem Bretońskim, które przewidywało tzw. „gwarancję roczną” małżeństwo, co znaczy, iż po roku obie strony mogły odstąpić od małżeństwa. Kiedy minął rok Grace publicznie oświadczyła, iż ma dosyć swego męża i tym samym jej związek wygasł. Ogłosiła to jednak będąc na zamku należącym do jej męża, Rockfleet Castle. Prawo stanowiło, iż tym samym zerwanie małżeństwa powoduje, iż ziemie które zajmowała w danej chwili należą do niej, tak sprytnie powiększyła swój majątek. Ta historia małżeństwa i szybkiego rozwodu dużo mówi o Grace, warto jednak pamiętać, iż w dokumentach angielskich figurowała ona nadal jako zamężna z Burkem. Z tego związku pochodził jeden syn Tiobóid na Long. Grace O’Malley miała charakterek! Miała także swoje potrzeby, właśnie zamordowanie jej kochanka, Hugh de Lacy, miało doprowadzić ja do wściekłości i najazdu na zamek Doona należący do MacMahonów gdzie go zamordowano. Ale co ma wspólnego Grace O’Malley z kryminalnym światem? Otóż, po śmierci pierwszego męża statki należące do O’Malley’ów zaczęły trudnić się piractwem. Raporty na ten temat trafiały do Dublina do administracji angielskiej wysyłane przez oficjeli z Galway. Piractwo polegała na nakładaniu podatków przez O’Malley’ów co miało być analogicznym działaniem do podatków jakie miasto Galway nakładało na handel morski u siebie. Problem polegał na tym, iż Galway posiadało stosowne uprawnienia a O’Malley’owie nie. W zasadzie ze znanych nam opisów wynika, iż był to typowy piracki haracz, ludzie Grace O’Malley albo brali pieniądze albo zagarniali towary i statki mordując przy tym opornych. Po dokonaniu napadu lub wymuszenia statki piratów znikały w jednej z wielu małych zatoczek. W latach ’60 XVI w. Grace O’Malley stworzyła armię najemników irlandzkich i szkockich, i z nimi plądrowała wysepki między Szkocją i Irlandią. W tym czasie chcąc zapewnić sobie nietykalność złożyła propozycję utrwalającym swoje panowanie w Irlandii Anglikom, dostarczenia w ich służbę 200 najemników. Pirackie statki Grace O’Malley nie tylko napadały na płynących w pobliżu jej terenów, zapuszczały się nawet w rejon Waterford (sic!) co oznaczało, iż w ich zasięgu było całe zachodnie i południowe wybrzeże Irlandii. Zasmakowawszy w rozbójnictwie morskim zaczęła atakować także majątki na wybrzeżu, jej ofiarami stały się zamki Curradh i O’Loughlin a także siedziby klanowe w Burtonport, Killybegs, Lough Swilly. Poprzez rozliczne napaści Grace O’Malley była bardzo majętną kobietą, miała dużo ziemi i kontrolowała szmat oceanu. Jej niezależność i dość poważne wpływy nie podobały się Anglikom, chcąc podporządkować sobie krnąbrną kobietę, w 1593 r. zostali uwięzieni jej synowie Tibbot Burke i Murrough O’Flaherty. Grace postanowiła udać się do królowej Elżbiety I z petycją o zwolnienie synów. Obie kobiety, między którymi było tylko 3 lata różnicy znakomicie się porozumiały. Królowa w zamian za obietnicę zaprzestanie wspierania buntów Irlandczyków oraz zaprzestanie piractwa uwolniła jej dzieci. Wieść gminna niesie, iż ponoć jednym z darów dla królowej była baryłka irlandzkiej whiskey, która bardzo królowej zasmakowała. Faktem jest, iż to niesamowite spotkanie zakończyło się tylko częściowym sukcesem, po pewnym czasie oficjele angielscy ponownie zaczęli nękać Grace, najeżdżając jej ziemie i rabują bydło, a ona jak to zacięta kobieta wróciła do napadów. Zmarła prawdopodobnie w 1603 r. w Rockfleet Castle, w tym samym roku co Elżbieta I. Pomimo, iż Anglicy nie mieli zbytnio powodów do jej uwielbiania jednak przyznali oficjalnie, iż była to wspaniała kobieta potrafiąca kierować mężczyznami, będąca jednym z wielkich wodzów Irlandczyków. Losy Grace O’Malley stały się kanwą wielu książek, ballad a także sztuk teatralnych i filmu obecnie powstającego, wspominał o niej Joyce w „Finnegan’s Wake”

Ned z Gór
Éamonn an Chnoic czyli Ned z Gór to nie tylko tytuł znanej ballady, ale opowieść o Edmundzie Ryanie (Émonnie Ó Riain), który był irlandzkim arystokratą żyjącym na przełomie XVII i XVIII wieku w Tipperary. Zasłynął jednak z bycia przywódcą bandy, która nie tylko rabowała, ale i występowała po stronie Jakuba II w walce z Wilhelmem Orańskim. Kariera przestępcza Ryana sięga swoimi korzeniami okrutnej polityki antykatolickiej prowadzonej przez Anglików dowodzonych przez Cromwella, którzy w 1652 r. wprowadzili przepisy pozbawiające ziemi katolików lub nakładające ogromne podatki. Wtedy to Ryan traci swój majątek zostaje wywłaszczony i staje się jednocześnie wyjętym spod prawa, tylko dlatego że był katolikiem! Po przegranej wojnie przez Jakuba II, Ryan nie złożył broni i dalej walczył z Anglikami, jednak ta jego partyzantka bardziej przypominała bandyckie napady a nie walkę ideologiczną. Prawdopodobnie zabójstwo poborcy podatkowego kiedy ten chciał skonfiskować krowę biednej wieśniaczce zdecydowało o tym iż Ryan postanowił sam wymierzać sprawiedliwość. To właśnie na bazie ludowych opowieści zwykło się mówić, iż Ryan to taki irlandzki Robin Hood.

„Tygrys”
Postać „Tigera” Roche’a to niezwykle barwne dzieje. Urodził się w 1729, nie wiadomo kiedy zmarł. Był znakomitym żołnierzem, szermierzem, próżniakiem i prawdopodobnie płatnym zabójcą! Urodził się w Dublinie i tam dorastał, znakomicie wykształcony miał być dżentelmenem w każdym calu. W wieku 16 lat otarł się o służbę wojskową, jednak kiedy grupa świeżych rekrutów zbuntowała się i zabiła wartownika, on również uciekł. Udał się do Cork a następnie do Ameryki Północnej. Tam walczył z Indianami, gdzie zrobił wspaniała karierę wojskową. Ale wszystko co dobre trwa krótko. Otóż jednemu z oficerów zginął cenny pistolet, który w wyniku śledztwa znaleziono w rzeczach Roche’a, ten bronił się, iż kupił pistolet o jednego kaprala, jednak śledczy nie dali wiary i postawili go przed sądem wojskowym. Uznany za winnego został wyrzucony z wojska. Dla młodego człowieka była to tragedia. Wściekły na wszystkich, którzy doprowadzili go do upadku rozpoczął swoją wendettę. Pierwszą ofiara padł kapral, który wyparł się sprzedaży broni, w trakcie pojedynku z kapralem Roche wbił swoje zęby w gardło kaprala i zadał poważną ranę. To wtedy zyskał miano „Tygrysa”. Dzięki pomocy przyjaciół z Irlandii wrócił na wyspy, chciał ponownie się zaciągnąć do służby wojskowej, jednak wydała się jego haniebna sprawa zza oceanu. Roche był pewien, ze za sprawą ujawnienia raportu z Ameryki stoi poszkodowany oficer o nazwisku Campbell, wyzwał go na pojedynek. W czasie walki obaj zostali poważnie ranni. Później jeszcze kilka razy pojedynkował się z osobami, które zeznawały w jego sprawie bądź były w składzie sędziowskim. Szczęście wróciło jednak do Rocha, otóż wspomniany wcześniej kapral został śmiertelnie ranny w czasie walk z Indianami w Ameryce, na łożu śmierci wyznał pod przysięgą, że to on jest złodziejem a nie Roche. Wojsko zwróciło Roche’owi honor, został porucznikiem w nowo powstałym pułku w Dublinie. Jego związek z morderstwem wartownika z młodości pozostał nieujawniony. Po pewnym czasie Roche trafił do Londynu, i tam poślubił zamożna Miss Pitt, jednak poprzez ekstrawagancki styl bycia roztrwonił znaczną część dużego posagu swojej żony. W efekcie trafił do więzienia, a jego żona rozwiodła się z nim, wkrótce opuścił więzienie. Był hazardzistą, w Londynie przynajmniej raz się pojedynkował i raz brał udział w bójce z użyciem pistoletów. W 1773 r. Roche będąc nadal w wojsku został wysłany do Indii, w czasie podróży pokłócił się chyba ze wszystkimi pasażerami a nawet kapitanem statku! Do tego stopnia, iż kapitan Ferguson wyprosił go z mesy oficerskiej i jadał wówczas z prostymi marynarzami, Roche był wściekły. Kiedy statek przybył w rejon Przylądka Dobrej Nadziei i zacumował na kilka dni, kapitan Ferguson zamieszkał na lądzie, następnego dnia znaleziono go martwego z 9 głębokimi ranami, od razu powiązano to wydarzenie z Rochem, a ten uciekł. Złapał później okazję i popłyną do Indii, jednak przed nim dotarł tam jego wcześniejszy statek i wiadomość, iż jest on mordercą kapitana. W Indiach został aresztowany, sądzony był w Londynie w 1774 r. jego wina była bezsporna. I tu ciekawostka od tej chwili, tzn. Stanięcia przed sądem w Londynie i uznaniu go winnym urywają się wiadomości na jego temat. Nie wiadomo czy został skazany, stracony, tylko jedna notatka mówi mgliście o tym, iż miał powrócić do Indii i tam umrzeć. Jaki los spotkał tego niebanalnego irlandzkiego awanturnika chyba nigdy się nie dowiemy.

Kapitan Gallagher
Był jednym z wyjętych spod prawa przywódców bandy grasującej na przełomie XVIII i XIX w. Wiadomo jedynie, iż zginął w 1818 r., pochodził z Bonniconlon w Mayo. Już w młodości był niezłym rzezimieszkiem, brał udział przynajmniej w trzech napadach na dyliżanse pocztowe, napadał także na właścicieli ziemskich i podróżnych w Mayo. Słynny stał się jego napad na właściciela majątku w Killasser, którego nie tylko obrabował, ale zmusił także do zjedzenia kwitów podatkowych swoich chłopów co zjednało Gallagherowi popularność, stał się lokalnym bohaterem ludowym. Szczęśliwie unikał angielskich pościgów jednak do czasu. Zosytła pojmany dzięki donosowi w jednej małej chatce u stóp Gór Ox, Anglicy ściągnęli około 200 ludzi aby go pojmać, Gallagher poddał się bez walki, raz, że był chory a dwa nie chciał narażać swoich gospodarzy. Przewieziony został do Castlebar tam sądzony i stracony. Na krótko przed egzekucją wyznał, iż w lasach w okolicy Barnalyra pod skałką ukrył łupy. Anglicy nie przejęli się zbytnio tym wyznaniem sądząc iż to kolejny wybieg aby uniknąć stryczka. Po egzekucji jeden z oficerów udał się na wskazane miejsce, skałek i głazów znajdowało się tam jednak wiele, faktycznie oficer ów z żołnierzami znalazł za jedną z nich pięknie zdobioną szablę. Czy Gallagher rzeczywiście ukrył tam swój skarb, a może chciał poprowadzić Anglików do skały chwycić szablę i zginąć jak bohater? A może liczył, ze jego ludzie go odbiją? Tego już się nie dowiemy.

Wiek XX tom nie tylko wiek postępu i demokracji to też wiek wielu okrutnych zjawisk, fali zbrodni, mordów i innych ciężkich przestępstw. Irlandia przez wiele lat pozostawała jakby z dala od tych zbrodni, oczywiście walki o niepodległość czy wojna domowa no i bardziej współcześnie konflikt w Irlandii Północnej niosły ze sobą śmierć i okrucieństwa. Miały jednak podłoże polityczne. Niewątpliwie ostatnim przestępca, który owiany był swoista legendą współczesnego Robin Hood był Martin Cahill „Generał”.

„Generał”
Martin Cahill zwany powszechnie „Generałem” urodził się w 1949 r. , dziecko Dublina, pochodził z biednego północnego Dublina, a kryminalny świat zapukał do niego bardzo wcześnie. Już w podstawówce zaczął wraz z bratem kraść jedzenie, ojciec alkoholik był utrapieniem rodziny, a matka nie dawała sobie rady sama. W 1960 roku jego rodzina została przymusowo przesiedlona do Drumlin, gdyż na północy miasta likwidowano slumsy. Mając zaledwie 16 lat został skazany na poprawczak za dwa włamania. Kiedy wrócił z poprawczaka jego rodzina mieszkała już w Hollyfield. Tam poznał Frances Lawless z która się ożenił. Nadal wraz z braćmi włamywał się do licznych domów, nawet włamał się na posterunek Gardy i ukradł skonfiskowaną wcześniej broń. W 1978 r. władze miasta przystąpiły do wyburzania biednych domów przy Hollyfield. Cahill zaprotestował nie wyprowadził się dobrowolnie, gdy wyrzucono go siłą, zamieszkał na ruinach swojego domu w namiocie. Dopiero po interwencji burmistrza Dublina Cahill zaprzestał swojego protestu i przyjął nowe mieszkanie w Rathmines. Cahill słynął z wielu zuchwałych kradzieży, Wrz ze swoją banda obrobił jubilera O’Connora na Harolds Cross na niebagatelną kwotę 2,5 miliona dzisiejszych euro w diamentach i złocie! Kradzież ta zszokowała wszystkich, a przy okazji przyczyniła się do bankructwa firmy i zwolnień pracowników. Innym jego spektakularnym skokiem była kradzież słynnych obrazów z Russborough House. Zuchwała kradzież miała swoje późniejsze tragiczne konsekwencje, Cahill sprzedał część obrazów protestanckim bojówkom paramilitarnym z Północy (UVF), a te chciały za pieniądze z ich sprzedaży kupić broń w Południowej Afryce. Kiedy te wieści dotarły do IRA zapadł prawdopodobnie wyrok na Martina Cahill. Te włamania pokazały swoisty geniusz sprawcy, jednocześnie wzbudziły wściekłość policji i zawiść m.in. IRA, która żądała swojej działki z łupu, a Cahill odmawiał. Sieć się zaciskała, policja stale inwigilowała „Generała”, był osaczony. Ta swoista ciuciubabka opisywana przez prasę wzbudzała sympatię prostego ludu Dublina do tego gangstera, który grał na nosie władzy. 18 kwietnia 1994 kilkanaście metrów od swojego domu w Rathmines Martin Cahill został zastrzelony w biały dzień. Tym razem nie było inwigilującej go policji, zabójca prawdopodobnie działał na rozkaz IRA. Legenda Martina Cahill została szybko rozbudowana, powstały o nim książki i filmy, dzisiaj emanuje z nich swoisty romantyzm postaci, nawiązujący do tych dawnych ludzi gościńca, był to jednak zwyczajny złodziej, faktycznie dość niekonwencjonalny i nie schematyczny.

Jedną z chorób, które dotknęły Irlandię ostatnio jest gwałtownie rozwijający się rynek handlu narkotyków oraz przemocy, morderstw i gwałtów. Człowiekiem związanym z tym najbardziej odrażającym nurtem kryminalnej Irlandii jest w ostatnich latach, odsiadujący długoletni wyrok John Gilligan.

John Gilligan i zabójstwo Veronic Guerin.
Gilligan to handlował narkotykami na ogromną skalę. Był również siła sprawczą pierwszego w historii Irlandii zabójstwa dziennikarki Veronic Guerin. Pochodzi z północnego Dublina, urodził się w 1952 r., jednak dorastał w Ballyfermont na południu, porzucił szkołę mając 12 lat. Pracował przez pewien czas na statkach płynących do Ameryki, jednak swoją pracę wykorzystywał do szmuglu broni. W 1974 ożenił się z Geraldine Dunne, dziewczyną z sąsiedztwa, która szybko stała się jego najważniejszą partnerką w zbrodni. Wkrótce zasmakował w napadach z bronią w ręku i zaczął obrabiać kontenery w dublińskim porcie, napadać na ciężarówki, włamywał się do magazynów. W 1990 dopadła go wreszcie policja i trafił do wiezienia Portlaoise na 4 lata. W 1995 r. do jego szkółki jeździeckiej koło Enfield w hrabstwie Meath przybyła dziennikarka z Dublina, Veronica Guerin, w trakcie wywiadu tak zirytowała Gilligana, iż ją pobił i groził śmiercią jej i rodzinie. Guerin opisywała go jako jedną z najważniejszych i jednocześnie najbardziej ohydnych postaci kryminalnego światka w Dublinie. Ponoć Gilligan był tak wściekły, że chciał zlecić zamordowanie Guerin natychmiast wyperswadował mu to ponoć jego bliski kompan, John Traynor, mówić iż byłoby to zbyt oczywiste kto jest zleceniodawcą. Kiedy mimo kolejnych nacisków ze strony Gilligana, dziennikarka zaczęła publikować kolejne teksty i oskarżyła go o napaść, pobicie oraz groźby, wyrok na nią zapadł. Veronica Guerin została zastrzelona 26 czerwca 1996 r. w biały dzień, w swoim samochodzie jadąc między Monastery Road a Nass Road. Policja ustaliła później, iż broń, z której ją zabito przeszmuglowano z Holandii, a porzucona została na cmentarzu żydowskim w Tallaght. Mord ten był szokiem dla wszystkich, odbił sięteż szerokim echem na świcie. Padły wtedy wstrząsające stwierdzenia, iż mamy do czynienia z narkotykowym terroryzmem w Europie. Policja irlandzka rozbiła szybko gang Gilligana, a jego samego aresztowano w Londynie, został deportowany do Irlandii i w 2001 r. skazany na 28 lat więzienia za posiadanie ogromnej ilości narkotyków, po apelacji wyrok zmniejszono do 20 lat. W 2002 r. Gilligan był sądzony za morderstwo Veronic Guerin, a władze wystąpiły o konfiskatę jego majątku jako pochodzącego z przestępstwa. Skazany został „cyngiel” Brian Meehan na dożywocie. W 2006 Sąd Najwyższy przychylił się do możliwości skonfiskowania jego majątku bądź posiadanego przez członków rodziny a pochodzącego z przestępstwa. Ten współczesny kryminalista, swoiste indywiduum naszych czasów to signum temporis współczesności, brutalnych brudnych interesów, które nie ominęły i Irlandii.

Przyglądając się statystykom wnioski jakie się nasuwają są smutne. W latach ’50 i ’60 w ciągu roku liczba morderstw w Irlandii nie przekraczała 10. W latach ’70 i ’80 wahała się około 20 rocznie, W 1995 osiągnęła liczbę 43, a obecnie waha się około 50 zabójstw na tle kryminalnym rocznie. Gwałtownie rośnie skala handlu narkotykami, młode pokolenia Irlandczyków ulegają takiej samej degręgoladzie jak ich rówieśnicy w innych rozwiniętych krajach, z przemocą, drugami, i gwałtem w tle. Czasy „romantycznych” rzezimieszków nieodwołalnie minęły, a nastał czas brutalnej i brudnej rzeczywistości, nie tylko w Irlandii, ale w Europie i świecie.

Krzysztof Schramm